Aplikacja mobilna Facebooka na iOS to narzędzie bardzo rozbudowane. Służy nie tylko do publikowania swoich spostrzeżeń na temat naszego życia, czy przeglądania wpisów znajomych i rodziny. Na Facebooku prowadzimy rozmowy, relacje na żywo, czy umieszczamy zdjęcia. Do części z tych czynności wymagany jest dostęp do aparatu i mikrofonu. Wygląda jednak na to, że Facebook ma do nich dostęp nawet wtedy, gdy się tego nie spodziewamy.
WhatsApp się zmienia — widać to z każdym mijającym miesiącem i tygodniem. Aktualizacje stabilnej wersji komunikatora pojawiają się w miarę regularnie, a testowe jego odsłony za każdym razem oferują nowe rozwiązania. W tym tygodniu do App Store i Google Play zawitała nowa wersja, która skupia się na nowych ustawieniach prywatności. W końcu zarządzanie, dołączanie i opuszczenie grup stanie się łatwiejsze i przyjemniejsze, bez obaw, że ktoś bez naszej zgody doda nas do istniejącej społeczności.
Niemal każdego tygodnia słyszymy o konieczności zadbania o naszą prywatność w sieci. W każdym jej zakamarku czekają firmy chętne na zdobycie jak największej ilości informacji na nasz temat i gotowych na pozyskanie szczegółowych danych. Największe firmy technologiczne starają się stanąć na wysokości zadania i udostępnić użytkownikom sprawne i działające mechanizmy broniące się przed takimi praktykami. Droga do celu jest daleka, ale z każdym kolejnym krokiem jest coraz lepiej. Pozytywne zmiany zawitały do Gmaila w wersji na iOS, który teraz pozwoli na blokadę zewnętrznych danych.
Jak wynika z badania F-Secure Identity Protection Consumer, aż 54% użytkowników internetu obawia się włamania na swoje konto w mediach społecznościowych. O ile nasze zdjęcia i publikowane treści i tak są w większości przypadków widoczne dla obserwatorów, dostęp niepowołanych osób trzecich do prywatnej korespondencji faktycznie może budzić strach. Wiele osób obawia się również tego, że giganci technologiczni wiedzą o nich za dużo. Wszystko sprowadza się oczywiście do odpowiedzialności za to co piszemy i publikujemy w sieci. Bardzo często to my sami nie potrafimy zapanować nad naszą potrzebą internetowego ekshibicjonizmu. Niezależnie jednak od tego, jak dużo wiedzą o nas portale społecznościowe, warto znać ich politykę prywatności. Pomoże w tym darmowa platforma F-Secure Data Discovery, którą właśnie powołano do życia.
W październiku ubiegłego roku Google udostępniło swoim użytkownikom nowe narzędzia do zarządzania historią wyszukiwania. Dzięki nim w łatwy i szybki sposób możemy sprawdzić, jakie dane są przez firmę przechowywane i w razie konieczności szybko je usunąć. Kilka miesięcy później zaprezentowano jeszcze inne rozwiazanie pozwalające na ustawienie automatycznego usuwania historii lokalizacji i wyszukiwań w Google. Te w końcu zawitały na urządzenia mobilne.
Prywatność w dzisiejszych czasach to trudny orzech do zgryzienia. Właściwie gdziekolwiek byśmy się nie ruszyli, nasze kroki są rejestrowane przez zestaw kamer. Skrywane w kieszeniach urządzenia też nie pozostają bez śladu — a wręcz przeciwnie. Nie mówiąc już o tym, że regularnie w sieci zbieranych jest coraz więcej danych na nasz temat. I zagłębiając się bardziej w temat: można osiwieć. Tym bardziej, jeżeli staramy się chociaż w niewielkim stopniu kontrolować przepływ informacji na nasz temat. Apple od lat cieszy się opinią giganta dbającego na każdym kroku o prywatność użytkowników — ale ostatni pozew sądowy sugeruje że firma nie jest tak nieskazitelna, jak mogłoby się wydawać.
Snapchat to platforma, na myśl o której pierwszym moim skojarzeniem jest... młodzież. To, przynajmniej moim okiem, totalnie młodzieżowa platforma. Prawdopodobnie wynika to codziennych obserwacji, gdzie znaczną część użytkowników usługi stanowią jednak ludzie młodzi. Śmieszne selfie, urocze relacje, wszystko to ubarwione zestawem tamtejszych filtrów, masek i dodatków. Można by rzec, że klasyka gatunku. Ale Snapchatowi udało się urosnąć w zastraszająco szybkim tempie — i sporo tamtejszych korespondencji działo się jednak pod przykrywką "prywatności". Użytkownicy wysyłali bezpośrednio do siebie filmiki, zdjęcia i inne materiały. A najwyraźniej w firmie nie brakowało pracowników, którzy... postanowili ich w tym wszystkim podglądać. Z raportu Motherboard wynika, że część tamtejszej obsługi... śledziła użytkowników!
Kwestie bezpieczeństwa w internecie poruszane są bardzo często. Niestety, nikt jeszcze nie znalazł idealnego rozwiązania na wyeliminowanie zagrożeń czekających na nieświadomych użytkowników urządzeń podłączonych do Sieci. Większość odpowiedzialności spada na nich samych — świadomość tego, na co jesteśmy narażeni powinna być na tyle duża, że w sytuacji awaryjnej będziemy potrafić zapobiec groźnym sytuacjom. Firmom dostarczającym rozwiązań onlinr w ostatnim czasie bardzo zależy na poprawie bezpieczeństwa i dania klientom narzędzi zwiększających prywatność. Tyczy się to przede wszystkim wysyłanej w eter informacji o naszej lokalizacji, która w niepowołanych rękach może stać się potężnym narzędziem naruszającym naszą prywatność.
O tym że inwigilacja w sieci jest na porządku dziennym — wiedzą już chyba wszyscy użytkownicy internetu. Ci bardziej świadomi sięgają po VPN, dbają o ustawienia prywatności, oddzielne hasła w każdym serwisie (bo przecież wyciek goni wyciek...) i inne szczegóły związane ze swoją obecnością online. Jednak nawet mimo tego trudno mówić o stuprocentowym bezpieczeństwie, tym bardziej, że... okazuje się, iż nie do końca wiemy, jak grają w tej kwestii najwięksi. Ostatnie informacje na temat zagrywek Facebooka nie napawają specjalnym optymizmem.
Elektrośmieci to ogromny problem, zwłaszcza w czasach, gdy wymienia się telefony co rok albo dwa lata. Co się dzieje ze starszymi egzemplarzami? Różnie – niektóre da się odsprzedać, inne zalegają w szufladach, jeszcze inne trafią na śmietnik… W opozycji do tego trendu powstaje coraz więcej narzędzi, mających dać drugie życie nieużywanym telefonom. Świetnym pomysłem na wykorzystanie wolnego smartfona jest zainstalowanie na nim Haven, dzięki któremu zyskuje się darmowy monitoring.